"Szum" po "Wilku" - czyli Mietek Kowalcze w cyklu tygodniowe lektury
Autorowi tego cyklu udało się trafić na takie książki, które w bardzo interesujący sposób się uzupełniają. Powstał przedziwny ciąg lekturowy. I bardzo inspirujący, na przykład dlatego, że pozwala na czytelniczą, porównawczą zabawę fabułą, wątkami, tematami, ba, poziomem pisarskiego warsztatu. A co zdecydowanie najciekawsze w takim zestawieniu lektur, to próba podążania za perypetiami, myślami, problemami bohaterów-narratorów. Przypomnę dla porządku - przed tygodniem była to odnaleziona powieść Marka Hłaski, lektura tego tygodnia to "Szum" Magdaleny Tulli.
Jeśli bohater i narrator "Wilka" to postać mocno i wielorako związana z konkretnym, barwnie przedstawianym miejscem, z umiejętnie pokazywanymi postaciami drugoplanowymi, to bohaterka i narratorka "Szumu" po świecie rzeczywistym, tym dotykalnym bezpośrednio, porusza się niczym istota złożona jedynie z gorzkich myśli, trudnych emocji i stałego odstawania od wszystkiego i od wszystkich. Dlatego też przez kontrast, swoją drogą, jest inteligentnie inspirująca dla czytelnika. Co nieczęste w dzisiejszej prozie. Dalej. Jeśli bohater Hłaski z przedwojennego Marymontu pozwala na szczegółowe, wprost podawane czytelnikowi, podglądanie świata, to w przypadku "Szumu" mamy do czynienia z prawdziwą grą w tej sferze. Pojedyncze sformułowania, dyskretne napomknienia stopniowo dają nam do zrozumienia, jaka jest rzeczywistość, otoczenie, ba, jaki ustrój. Kiedy to wszystko się dzieje. To tylko jeden poziom, jedna ważna warstwa. A jest ich sporo. Na przykład ta, dotycząca szkolnych dziejów bohaterki. Z łatwością i nie ma co ukrywać ze sporą satysfakcją (lekko złośliwą) odnosimy te spostrzeżenia do własnych szkolnych obserwacji, doświadczeń i legend. Czy choćby warstwa kolejna, ta, która związana jest z uczuciami, z miłościami. Obie zresztą okropnie pogmatwane, odstające od tak zwanej normy. Przez co jeszcze ciekawsze. To o bohaterce. A co ze światem? Tym, o którym już wiemy, że składa nam się w całość za sprawą dyskretnych, delikatnych odniesień. Dyskretnych, owszem, ale mocno ciążących nad wszystkim, co składa się na tak zwaną fabułę "Szumu". Nad tym elementem powieści Magdaleny Tulli czuwają jednak konsekwencje takiego oto cytatu: "Ten świat aż się prosi, żeby go wyrwać z jego fikcji". No i z tym mamy stale do czynienia. Nie tylko w chwilach, w których próbujemy, za narratorką, uwolnić się od wielorakich traum, jakie świat przyniósł i stale przynosi. Wyrywamy się wówczas ku wyobraźni. Wtedy z zaskakującą łatwością akceptujemy postać mądrego lisa-wspomożyciela, a w prowadzonej przez niego rozprawie docieramy do zrozumienia czym są: prawdziwe przeprosiny, czy odpuszczenie krzywd. Albo wreszcie w tej materii (bardzo pomysłowej), w której wyjaśnia się tytułowy szum.
Magdalena Tulli, Szum. Znak, Kraków 2015.