Mietek Kowalcze – z cyklu „Czytane dla fabuły” (26): Dodatek niezbędny. Na majówki
Wiosna, Wielkanoc, wreszcie majówki nie sprzyjają obszernym fabułom. Przydatniejsze są na ten czas teksty krótsze. W naszym cyklu zobowiązani jesteśmy znaleźć książki wiążące opowieść z konkluzją. Do tego z taką myślą, którą można przyjąć, samodzielnie rozwijać, czasem trochę ją jeszcze posnuć, po prostu dać się jej ponieść. Szczególnie wtedy, kiedy trafimy na tę przysłowiową trawiastą łąkę, na której piknikujemy patrząc sobie na chmury. Poszukiwania stosownej książki nie są trudne. Oto rychło trafiamy na „Małe cnoty” Natalii Ginzburg. Książki złożonej z krótkich tekstów-esejów niczym w „Próbach” Montaigne’a. A jak ona wypełnia kryteria cyklu „Czytane dla fabuły”? Odpowiedź jest prosta. Oto, jak u francuskiego klasyka, zasadniczą myśl każdej części poprzedza opowieść – krótka fabuła opisująca własne doświadczenia, obserwacje, a czasem streszczająca (z elementami fikcji) zdarzenia wspólne dla całych społeczności. Tak więc mamy w tej książeczce wypełnione kryterium fabularne. I to takie bliskie nam czytającym. A zaraz za nim precyzyjne, trafne, bardzo szczere przesłania. To przekonuje, bo zbliża zarówno w doświadczeniu, jak i w wyciąganiu z owych przeżyć uogólnień. Dwa przykłady. Na zachętę. Najpierw relacje międzyludzkie. Temat ważny i bardzo na czasie. Warstwa fabularna tego eseju przejrzysta, prosta i trafna. A jedno z podsumowań brzmi tak: „…historia relacji międzyludzkich nigdy się w nas nie kończy…”. Banalne jedynie bez znajomości kontekstu, jakim otacza je autorka. A jak sami te relacje budujemy? Jak je utrzymujemy, by były trwałe? Ile w nich rytuałów i przyzwyczajeń albo, nie daj Bóg, złych nawyków? Drugi przykład. Tytułowy. Opowiedziany i podsumowany przekornie. Po prostu odwrót. Wcale nie chodzi o nieduże, a ważne ludzkie przymioty. Jeśli bowiem (jako rodzice, wychowawcy, dziennikarze, kapłani i inni, w tym politycy) będziemy pozostawać na gruncie wymiany między sobą, uczenia i przekazywania malutkich wzorców, to one szybko się rozmyją i to kompletnie. Tak twierdzi autorka. Spójrzmy więc uważnie wokół. Nawet z perspektywy majowego kocyka rozłożonego na trawie dobrze widać miałkość i bezbarwność takiego sposobu myślenia. Natalia Ginzburg daje nam prztyczka – a gdzie się podziały nasze inspiracje, pasje, powołania i natchnienia do rzeczy i przedsięwzięć wielkich? Wierzy, że jeszcze nie całkiem sczezły. Takiej wiary sobie i PT Czytającym życzę.
Natalia Ginzburg, Małe cnoty. Przeł. Weronika Korzeniecka. Wyd. Filtry, Warszawa 2025.
Mietek Kowalcze