Klasyka - kilka cytatów czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury

Znajomy uszczypnął mnie ostatnio (słownie), że w "Lekturach" za mało klasyki. I to klasyki konkretnej. W tym przypadku chodziło o książki Williama Gibsona. Według określeń historyków literatury - pisarza cyberpunkowego. Spróbujmy poczytać więc, bo nie ukrywam, uległem sugestii. A tekst na portalu uzupełnijmy kilkoma charakterystycznymi cytatami. "Neuromancer" - pierwszy tom większej całości ma już swoje lata, miejsce naprawdę klasyczne wśród czytelniczej społeczności, realizacje w postaci gry, filmu itd. No to sprawdźmy z jakich powodów tak się stało, że to szacowna klasyka. Na początek asekuracja autora - ma ci on niewielkie doświadczenie w tej dziedzinie czytelniczej. Ale też natychmiast reaguje na takie fragmenty (w znakomitym tłumaczeniu Piotra W. Cholewy): "Był złodziejem pracującym dla innych, bogatszych złodziei, pracodawców dostarczających egzotycznego oprogramowania wymaganego dla przebicia jasnych murów systemów korporacyjnych, otwierającego okna na złotonośne pola danych." Trochę trzeba wysiłku, żeby zrozumieć, że zajęcie głównego bohatera - Case'a to haker na zlecenie. Ale to także haker, który uległ pokusie okradzenia, oszukania zleceniodawców, a ci za karę, no właśnie, karzą go cybernetycznie, jeśli można tak powiedzieć, tzn.: "Uszkodzili mu system nerwowy wojenną, rosyjską mykotoksyną. Przywiązany do łóżka w hotelu w Memphis, halucynował przez trzydzieści godzin, a jego talent wypalał się mikron po mikronie. Ingerencja była minimalna, subtelna i absolutnie skuteczna." Po takim pełnym metafor i humoru początku jest jeszcze lepiej i pełniej. Historia nabiera rozpędu, napięcia i dramaturgii, bo, jak się powiada gazetowo - taki koniec dziejów bohatera już na wstępie powieści, jest jego świetnym nowym początkiem. Co prawda zasadnicza rola Case'a nie ulega zmianie, ale... No właśnie. Czy będzie stać go na niezależność wobec tych, którzy go bezceremonialnie wynajmują, ratują z opresji po to tylko, żeby wykonał kolejne konkretne zlecenia? No cóż trzeba (i warto) sprawdzić. Na przykład dla czegoś, co wiąże się z przenosinami postaci do cyberprzestrzeni, do zmysłów innych osób, czyli do takich wędrówek myśli, emocji i działań, które jeszcze nie są nam dostępne. A od czasu do czasu nasza teraźniejszość jest podsumowywana, np. tak: "Modernistyczne Pantery były nową odmianą Uczonych. Gdyby dawniej istniała odpowiednia technika, Wielcy Uczeni też mieliby gniazda wypchane mikrosoftami. Ważny był styl, a ten nie uległ zmianie. Moderni byli najemnikami, klownami, nihilistycznymi technofetyszystami." Oj, przy naszym nastawieniu bylibyśmy natychmiast przerzuceni poza lukę pokoleniową - ohyda. Nie dajcie się.
Ilość działań, opisów technik zbierania i wykradania danych - bo to tej powieści sedno aktywności bohaterów, a także walk, zmagań różnego rodzaju, uczuć - a jakże, wreszcie wspomnień buduje kolejne warstwy całości - a całość dzięki temu staje się spójna, przekonująca i wartościowa nie tylko dla miłośników. Nawet mimo to, że nam pasjonatom słowa pisanego leciutko się obrywa: "(...) słowo pisane nadal cieszy się tu pewnym prestiżem. Zacofany kraj...". Tak tak, ale się nie obrażamy. Możemy być antyczni. I jeszcze jedno w natłoku dziania się, napięć, ostrych zakrętów technologicznych, jakim podlega główny bohater powieści. Mianowicie w tym bogactwie akcji pomaga mu, współuczestniczy w niej kobieta. Molly to osoba niezwykle uzdolniona, waleczna, twarda, mocnymi emocjami związana z Case'em, ale też - taki cytat - tak przedstawiona: "(...) obrys bioder przywodzący na myśl funkcjonalną elegancję kadłuba myśliwskiego samolotu." No cóż, klasyka powieści cyberpankowej. Ale też, dla sprawiedliwości, ostatnie zdanie "Neuromancera" - pierwszej części większej całości właśnie jej zostało poświęcone.

William Gibson, Trylogia Ciągu. Neuromancer. Tłum. Piotr W. Cholewa. Wydawnictwo "Mag", Warszawa 2015.