Desperacko poszukuję prawdy! Literackiej. Czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury
Kto z dzisiejszych pisarzy nie składa takiego wyznania, nie daje publicznie takiego ogłoszenia? Naturalnie mniej lub bardziej zakamuflowanego. Czasem wyrażonego przewrotnie przez zaprzeczenie albo przywołanego ironicznie. Kiedy niedawno ukazała się książka Petra Vavrouska „Polske duse" (brak czeskich znaków), to jedna z recenzentek obszernie ponarzekała sobie na to, że czeski reportaż tym różni się od polskiego, że zanadto jest gazetowy, nie mam w nim literatury. Na przykład w takim wydaniu, jakie udaje się znaleźć w tekstach Mariusza Szczygła o nich, o Czechach. W których my czytelnicy odnajdziemy więcej prawdy, to już temat na inne okoliczności. Czy w książkach-reportażach Swietłany Aleksijewicz więcej publicystyki czy może jednak literatury? Ależ to błahe pytanie. Szczególnie, kiedy zabieramy się za czytanie „Cynkowych chłopców" - książki, która jest w zamyśle prosto skonstruowanym poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie: jaka jest prawda o najeździe Sowietów na Afganistan? Prostym w pomyśle autorki, a bardzo trudnym dla nas, przede wszystkim w odczytywaniu znaczeń kolejnych intymnych relacji bohaterów rozmów. Bo na zapisie rozmów-wyznań rzecz cała polega. A tymi bohaterami-rozmówcami są zarówno ci, którzy byli bezpośrednio na ostatniej ideologicznej wojnie komunistów i przeżyli, ale też takie osoby, które straciły w czasie jej trwania bliskich - czyli głównie żony i matki. Jaka jest więc ich prawda? Cała prawda? Pięknie. A cóż to jest prawda? - gdybyśmy tutaj zacytowali klasyczne Piłatowe pytanie. Przede wszystkim bardzo trudna, często niemożliwa do racjonalnego przyjęcia. Wiadomo też, że przerobiona po wielekroć przez emocje i "łagodzący" wpływ życia. No bo, bez względu na nasze oceny, fakt jej budowania, to czas, kiedy system i otoczenie wymuszają udział młodych ludzi (to odwieczne pokolenie wojowników!) w sowieckim najeździe na sąsiada! Spotkanie bzdurnej ideologii, młodzieńczego entuzjazmu z okrucieństwami i niegodziwościami wojny pozostawiają wyjątkowy ślad prawdy o człowieku. Człowieku, który spotyka się z najokrutniejszą oceną; tak się starałem, tak bardzo miałem czyste i szlachetne intencje, a teraz wyzywają mnie od najeźdzcy, niewolnika zbrodniczego systemu, straciłem zdrowie fizyczne i psychiczne, a tu co? Potępienie i niechęć. Tylko desperat mógłby ją, tę prawdę, przyjąć, przemyśleć i głośno wypowiedzieć - stwierdza jeden z rozmówców. Aleksijewicz próbuje. Na własny sposób. Rozmawia, słucha, namawia do zwierzeń. Do indywidualnego i wspólnego rachunku sumień. I robi, to jak zwykle, dyskretnie i skutecznie. Mamy nieodparte wrażenie, że jej rozmówczynie i rozmówcy (niektórzy bynajmniej) przeżywają coś, co można odważnie nazwać namiastką oczyszczenia-wyzwolenia z koszmarów i rozpaczliwej złości. Jeden z recenzentów książek Noblistki napisał, że jest autorką, która zapisuje rozpacz. Dojmującą, nie do pokonania. Wobec której my, czytelnicy, stajemy bezradni. To prawda. Niejedyna na szczęście.
Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy.
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.